„Z małych szałasów wypełzały postaci karłów, kobiety, mężczyźni i dzieci, ukazał się także brodaty biały człowiek o skroniach dobrze już przyprószonych siwizną.
– Ojciec Schumacher z zakonu Białych Ojców, misjonarzy Afryki – przedstawił się po francusku.
– A ja jestem włóczęgą Afryki – odpowiedziałem. – Cieszę się niezmiernie, że los dał mi możność poznania Ojca i to na tle tak romantycznego otoczenia.
– Nie jedynie los dał panu możność dotarcia tutaj. Od trzech już dni wiem, że podąża pan przez puszczę samotnie, że ma pan brodę, że…, że…, że… Od kilku dni obserwują pana bystre oczy Pigmejów, którzy raz po raz przysyłali gońców do obozu, by tu zdecydować o losie białego. Ponieważ od wielu lat studiuję z ramienia Watykanu narzecze ich języka i zdobyłem pełne zaufanie gromady, miałem okazję wpłynąć na poczciwych Mambuti, aby dali panu zupełną swobodę ruchów, a zarazem baczyli, czy nie potrzebuje pan pomocy. Ale pan pewno głodny?
Przyrządzone na sposób czysto murzyński śniadanie już na nas czekało.”

…tak pisał o spotkaniu z Ojcem Schumacherem w 1933 roku Kazimierz Nowak. Otrzymałem dziś dwie archiwalne fotografie z Ojcem Schumacherem we własnej osobie. Zdjęcia wykonano w Rwandzie w 1900 roku. Na pierwszym widzimy misjonarza ze ślepcem (oślepionym za to, że wskazał białemu człowiekowi królową), na drugim audiencję u króla Mwami.

    

Fotografie z archiwum Ojców Bialych Misjonarzy Afryki, dzięki uprzejmości Krzysztofa Błażycy.

Łukasz Wierzbicki