Dziedzictwo Nowaka to nie tylko barwnie napisane teksty, poruszające listy do żony czy pamięć o wysiłku podróżowania przez 40 tysięcy kilometrów. Jednym z najbardziej namacalnych i porywających świadectw wyczynu Nowaka są wykonane przez niego zdjęcia. Nie powstałyby one jednak, gdyby nie pewien wyjątkowy człowiek, zresztą imiennik podróżnika, Kazimierz Greger.

To nazwisko w międzywojennej Polsce było powszechnie znane, szanowne i lubiane. Jego firma fotograficzna słynęła ze swojej wyjątkowej strategii marketingowej oraz solidnej obsługi. Zacznijmy jednak od początku…

Kazimierz Greger urodził się 3 lutego 1887 roku w Inowrocławiu, uczył się w Poznaniu w gimnazjum, a studia ekonomiczne skończył w Berlinie. W 1910 roku, po odbyciu w Niemczech praktyk fotograficznych, postanowił założyć własny zakład. Znajdował się on pierwotnie przy ul. Wiktorii (dzisiaj Gwarna) w Poznaniu, a po rozbudowie w 1912 roku – przy ul. Berlińskiej (dzisiaj 27 grudnia). Greger miał żyłkę do interesów – zawierucha wojenna umożliwiła mu rozwinięcie biznesu dzięki wykonywanym dla żołnierzy zdjęciom.

Greger często nazywany jest dokumentalistą, kronikarzem, zwłaszcza że Wielka Historia działa się tuż pod jego oknami. To on wykonał najsłynniejsze zdjęcia z powstania wielkopolskiego, które dzisiaj są niezwykłym świadectwem niepodległościowego przełomu 1918 i 1919 roku.

Lata dwudzieste to czas rozkwitu firmy fotograficznej – stało się to przede wszystkim dzięki upowszechnieniu sprzedaży wysyłkowej i działaniom promocyjnym, które zwiększyły widoczność zakładu na rynku. Greger stał się mecenasem fotografii – w 1929 był współorganiztorem Salonu Międzynarodowego w ramach poznańskiej Powszechnej Wystawy Krajowej, gdzie zaprezentowane zostały prace najwybitniejszych fotografów z całego świata.

W latach 30. Greger umocnił swoją pozycję – zaczął wydawać słynny „Katalog Foto-Gregera”, to on finansował też publikowane od 1931 roku czasopismo „Wiadomości Fotograficzne”. Najważniejszym elementem sukcesu Gregera była jednak konkretna i empatyczna komunikacja z klientem oraz doskonała organizacja. W książce Polska Kazimierza Nowaka można przeczytać:

„Każdy, kto zakupił aparat u Gregera, mógł wysłać do firmy swoje fotografie, a w liście zwrotnym otrzymywał krytyczne analizy zdjęć i sugestie, co poprawić w następnych pracach. Raz w roku firma bezpłatnie sprawdzała sprzęt swoich klientów i konserwowała aparaty. Przy zakupie wpłata konieczna wynosiła jedynie 20 procent wartości sprzętu, a pozostałą kwotę można było spłacać ratalnie. Można było też rozliczyć zakup nowego aparatu przez oddanie starego! Dział obsługi nazwalibyśmy pewnie dzisiaj niedoścignionym wzorem. Poza tym, można było podpisać tzw. umowę wakacyjną z wymienionymi datami i miejscami, gdzie będzie się planowało swoją wyprawę. Firma wysyłała filmy pod wskazane adresy, żeby nie trzeba było jeździć ze zbyt wielkimi zapasami negatywów. Po wysłaniu naświetlonych negatywów Zakład Gregera
informował pocztą zwrotną klienta jak wyszły filmy i czy ewentualnie jakieś ujęcie trzeba będzie powtórzyć. Jeżeli film był oddany do Zakładu przed południem, to o godz. 18.00 odbierało się gotowe odbitki.”

Nowak zawdzięczał Gregerowi naprawdę wiele. To od niego otrzymał tak zwany małoobrazkowy aparat fotograficzny Contax – nigdy się nie popsuł, był o wiele lżejszy od dotychczasowego sprzętu, można nim było zrobić więcej zdjęć w szybszym tempie, co przekładało się na większe możliwości sprzedażowe.

W liście z 13 kwietnia 1933 Nowak pisze do żony:
„przyszedł (…) list od Gregera oraz dwie próbki z hemikaljami – polecone. Pisze mi, że 1 marca było coś mego w Kurjerze Pozn. Życzy mi również z okazji imienin oraz pisze, że napisał do fabryki pod Ridax, podając mój adres NIZI, oraz że napisał w sprawie soczewki do mego Contaxu do zdjęć roślin, owadów i zwierząt. Chciałabym bardzo taką soczewkę nabyć – cuda zdjęcia mogą osiągnąć, ale Ty może masz mi za złe, że ja tak na kredkę nabieram u Gregera! To nic Maryś – kredyt na warsztat pracy to nie wydatek, to kapitał w kieszeni, a Greger dla mnie dobroczyńcą naprawdę. Jemu zawdzięczam, że mogę fotografować (…)”

Współpraca Gregera i Nowaka przynosiła korzyści obu panom – zdjęcia z podróży Nowaka stały się niecodzienną reklamą dla firmy, zaś pomoc Gregera była nieocenionym wsparciem finansowym, merytorycznym, organizacyjnym i medialnym dla Kazika. Jest jeszcze jeden wątek związku Kazimierza Nowaka z firmą fotograficzną Kazimierza Gregera. Jego córka Elżbieta, już po śmierci ojca, prawdopodobnie odbywała tam praktyki zawodowe. W jednym z zachowanych listów do jej matki współwłaścicielka zakładu pisała, że „córka powinna kupić jakiś fartuszek do tej pracy”.

Jakie były dalsze losy Gregera? Wojnę spędził w Warszawie, gdzie prowadził zakład przy Nowym Świecie. Jego warsztat i sprzęt ponownie stał się częścią opowieści o Wielkiej Historii. To pracownik jego warszawskiego sklepu, Zbigniew Borowczyk, udokumentował płonące getto. W czasie powstania warszawskiego sklep Gregera służył fotoreporterom dokumentującym walki z ramienia Delegatury Rządu na Kraj. Po wojnie mieszkał w Krakowie i Wrocławiu, chciał powrócić do swojej handlowej działalności, niestety nowa rzeczywistość okazała się wyjątkowo nieprzyjazna. Zmarł 23 października 1966 w Warszawie, a pochowany został na Powązkach.

Dzisiaj jest postacią niesprawiedliwie i niesłusznie zapomnianą. Dzięki jego pracy mamy możliwość bezpośredniego zetknięcia się ze światem, którego już nie ma. Greger był kimś znacznie więcej niż fotografem i właścicielem sklepu, to dzięki niemu pamiętamy i wiemy więcej.