Podróż Nowaka bywa oceniana różnie, zwłaszcza w kontekście długiego wyjazdu i ryzyka związanego z pozostawieniem rodziny bez stałego źródła dochodu. Czytając listy Kazimierza do żony, widać, jak bardzo troszczył się o los swojej ukochanej i dzieci. Jego przywiązanie przejawiało się także w przesyłaniu drobiazgów i prezencików.

1 stycznia 1932 roku Nowak pisze:

„A więc równą pocztą wysyłam również piękne róże pustyni (piaskowce pustynne). Są aż 4 sztuki, wszystkie sam znalazłem w piaskach Sahary. Najładniejszą, to jest tę z małych różyczek się składającą, do której włożyłem moją fotografję, daj mojej Marysieńce na dzień Imienin wraz z tym listem długim, o ile jeszcze innym nie zdążę na ten dzień. […] Tę różę z małych różyczek złożoną przewiąż ładną czerwoną wstążeczką, a gdy spojrzysz na nią – pomyśl, że na mojim stole leżała dni kilka, że patrzyłem na nią, myśląc o Tobie, że dla Ciebie szukałem jej na wydmach piaszczystych. I niech Ci się zdaje, że wraz z tym cudownym tworem pustyni i cząstka mnie do Ciebie przybyła…”

W listopadzie 1932 roku Nowak wysyła pocztą także bardziej prozaiczne przedmioty:

„Przed chwilką nadałem na poczcie okrętowej „próbkę bez wartości”, polecone na Twój adres, bez numeru korespondencji: używaną czapeczkę francuską (beret) silnie przepoconą (mym własnym potem) oraz różaniec z Jeruzalem, podarowany mi przez nader sympatycznego misjonarza Ojca
Cervetto z miasteczka Atbara (Sudan), gdzie 2 dni stałem kwaterą. Czapeczkę i różaniec daj, komu uważasz, ale mi napisz, kto te nędzarne prezenty otrzymał”.

24 kwietnia 1934 roku Nowak pisze z miasteczka Swellendamw Południowej Afryce, przepraszając za późne wysłanie listu:

„Za tę zwłokę dołączam bukiecik kwiatuszków, które wysoko w górach Zwartbergu dla Ciebie zrywałem, a tem samem myśl tęskna biegła do Ciebie. Wiesz? Kwiatki te, podobnie jak bławaty, przypominają mi oczka naszej „brzoskwini”, choć naprawdę nie wiem, jakiego koloru oczka ma Elżunka. Ja widzę, jak przez mgłętylko moją Trójkę, a naprawdę lepiej znam Afrykę jak Was.”

Niezwykle poruszający jest także list z grudnia 1932 roku. Nowak przesyła w nim życzenia świąteczne. Zresztą nie tylko one…

„W każdym razie życzenia już przesłałem listem poprzednim, dziś je ponawiam tylko, a do życzeń dołączam kawałek opłatka, otrzymanego w Gadames w wigilję samą, na Saharze, od mojej Maryśki. Wówczas zjadłem kawałeczek, a dziś z pozostałego przesyłam ułamek – resztę zostawiając na wigilję tegoroczną. Opłatek ten przez rok wnet cały nosiłem stale przy sobie, a więc przebył kawałek świata…”

Nowak przesyła zresztą nie tylko opłatek. Odpowiednio wcześniej zatroszczył się także o skromny chociaż upominek dla dzieci.

Nie wiem, czy Kraków dopisze, 2 razy pisałem wysyłając paczkę fotografji i prosząc o wysłanie słodyczy na chojinkę, aby choć w ten sposób przyjemność wam zrobić i aby dziecinom przykro nie było, jeżeli nic nie nadeszło – wybacz, miałem dobre chęci…”

Bez wątpienia listy Nowaka są lekturą bardzo poruszającą – widać, jak w drobnych gestach starał się uobecnić w oddalonym domu, jak troszczył się o rodzinę, jak pragnął codzienności, jak starał się być wierny w małych rzeczach.