Kolejny rok z rzędu Nowak spędzał Sylwestra sam, z dala od rodziny. Nie zapomniał jednak o bliskich, odpowiednio wcześniej wysłał list z życzeniami. Swoim zwyczajem nie mógł sobie jednak odmówić „gawędzenia” z żoną także tej nocy. Przedstawiamy niepublikowany wcześniej fragment IV tomu „Kochana Maryś! Listy z Afryki”. Zapraszamy do lektury i do śledzenia informacji o książce.

Obóz 53 – wieczór sylwestrowy 1935
Ukochanie moje!
Ostatni raz tego roku piszę do Ciebie i ślę całej mojej Ukochanej Trójce czułe pieszczoty i ucałowania oraz myślą ponawiam życzenia noworoczne – które już dawno przesłałem. Sto lat zdrowia i dużo pomyślności w tym nowym roku, który za godzin parę powitamy. Dopiero dziś przed południem opuściłem Berberati, ale piaski i silne wspięcia i spady nie pozwoliły przebyć więcej jak 25 km. Przybyłem tu o zachodzie – mała wioska murzynów GBAIA. Zająłem jakąś rozwaloną na pół lepiankę, zgotowałem kolację (2 jajka smażone w tubylczej oliwie podobnej do smaru do wozów, trochę herbaty i manjoki za jakieś 5 groszy). Zażyłem sporą dozę chininy, popiłem wodą, odmówiłem różaniec i codzienne modlitwy, a potem siedziałem chwilę dobrą przy ognisku, myśląc o Was. Młody księżyc wysrebrzył okoliczną dżunglę rozćwierkaną – przepotężnym rozhoworem świerszczy i ptactwa. Dziś jednak nie będę czekał północy – zmęczony jestem, spać się chce, a jutro trzeba toczyć dalej – i sił trzeba! Zresztą smutek ogarnia – sylwestrowy wieczór, ludzi się bawią, wesoło im, a ja taki samotny, taki zupełnie sam w dalekim świcie, więc i po co czekać na północ? Z myślą o Was usnę i może choć mi się przyśnią wspólne chwile! A teraz Pa! Całuję całe Twe drogie ciało i tulę się do Twej drogiej piersi. Pa!

Twój i Wasz
Kazimierz